No cóż, przyszła kolej zmierzyć się i z tym tematem. Menopauza. O objawach tego zjawiska często niespodziewanego, bo już w wieku 0k.35 lat możesz dowiedzieć się, będąc u lekarza, że od tej chwili także i ciebie to dotyczy – napisano wiele. Nie chcę wymądrzać się, tylko liznąć temat może z innej strony ( lizanie ciągle w głowie). Problem przekwitania ogólnie interesuje kobiety, niezależnie od wieku, podobnie jak temat umierania i śmierci obchodzi nie tylko człowieka 80 letniego.
Do okresu przekwitania zaliczamy siedem lat przed ostatnią menstruacją i siedem lat po niej, a więc razem 14 lat i nie są to lata tłuste dla organizmu, raczej chude. Przechodzimy reorganizacje. Nasze ciało potrzebuje mniej nakładów i wysiłków na podtrzymywanie swoich funkcji. Mniej snu, mniej pożywienia dla ciała, więcej dla ducha. Na ogół zwykle po ustaniu miesiączkowania orientujemy się, że to już!! Czujemy się z tym okropnie, jakbyśmy nagle przestały być pełnowartościowymi kobietami, jakby spisano nas na straty, wygwizdano, zdyskwalifikowano. Z dnia na dzień znalazłyśmy się w drugiej połowie życia.
Zmiany fizjologiczne, które zachodzą podczas przekwitania, są wyraźną wskazówką, że już czas, by od spraw zewnętrznych, cielesnych, przejść do tego, co wewnętrzne, duchowe.
Kobietki, nasze ciałko produkuje różne hormony o różnym znaczeniu i funkcji. W przypadku menopauzy interesują nas hormony płciowe, a więc żeńskie estrogeny i męski testosteron. Tak, wytwarzamy też niewielkie ilości hormonu płci przeciwnej. Wraz z początkiem drogi, nasze kobiecej jesieni, tj.na siedem lat przed ostatnią miesiączką, stosunek ilościowy tych hormonów zaczyna się zmieniać. Podczas, gdy produkcja estrogenów zmniejsza się i to dramatycznie z roku na rok, wytwarzanie testosteronu pozostaje niemal na tym samym poziomie. Nasza natura wyzwoliła się od wyłącznego podporządkowania żeńskiemu, lunarnemu pierwiastkowi i uzupełniła o pierwiastek męski, solarny. Coś tracimy i zyskujemy coś nowego, powiedziałabym: siłę, dziarskość! Teraz męski hormon ma większe pole do popisu u nas słabych kobietek. Co za tym idzie wzrasta nasza siła przebicia, skłonność do agresji i chęć atakowania. Stajemy się odważniejsze (rychło w porę!!), mniej się boimy (nareszcie), rozwijamy te zdolności, które dotąd pozostawały w cieniu (siadamy za kółko tirów). Rozumiecie teraz panowie, że lepiej ustępować babce po 40, czy 50tce.

Czyli ta Baśka, nie Basia to wynik także zmian hormonalnych, a ja myślałam, że zmądrzałam na starość. Naiwna. To natura mi pomogła.
Te sławne w okresie przekwitania, estrogeny wpływają zwłaszcza na trzy podstawowe dolegliwości. Uderzenia gorąca. Nie miałam takowych, tylko bardzo słabo, aby aby zaznaczone uczucie ciepłego przypływu i to tylko ok. miesiąca, dwóch, bez nadmiernego pocenia się. Zmiany błony śluzowej pochwy, zmniejszenie jej elastyczności, póki co nie dopadły mnie nic a nic. I chęci na seks, choroba też nie! Zmniejsza się masa kostna – osteoporoza upomina się o nas. O matko, mam 150, to teraz nadal będę miała te nędzne metr pięćdziesiąt, ale w kapeluszu. Pośrednio mogą też mieć wpływ na wahania nastroju, drażliwość, zaburzenia snu. Oj, to ja mam! Raz skaczę, raz płaczę. Euforia na zmianę z krótkotrwałym przypływem goryczy. Zawsze byłam emocjonalna, płaczliwa, ale teraz bardziej. Kiedy jestem pełna radości, chcę objąć cały świat. A kiedy dopada mnie nostalgia, smutek; wspominam, rozpamiętuję, dzielę włos na czworo, szukam sensu, przyczyny tego i owego, wściekam się na siebie za całe życie, żem taka głupia i naiwna była. Stary ból, nie do końca przecierpiany teraz piecze bardziej. Piszę bloga, żeby było się gdzie wygadać, przestrzec kobiecy ród. Wieszam na drzewach, na szczęście tylko w myślach, wielu chłopów, którzy zaszli mi za skórę. Hmm.., las chłopów. Ciekawe. Bardzo ciekawe. To pomysł dla smutnego, w depresji malarza. A ze snem, czy też jego brakiem poradziłam sobie. Zadaję mu bobu, a raczej 2/3 tableteczki trittico. I śpię, nareszcie nie, jak zając pod miedzą. Jedne tyją, drugie chudną (to ja). Wspomagamy się suplementami, tabletkami hormonalnymi.. . Farmaceuci zachwyceni, my spokojniejsze o swoje zdrowie!
Wraz ze starzeniem się nasza skóra wiotczeje, podskórna warstwa tłuszczu zanika. Także mięśnie stają się coraz słabsze; nasza cielesna powłoka traci sprężystość, pojawiają się zmarszczki. I tak piękne, kolorowe, przejrzyste w promieniach słońca, skrzydła motyla, które mamiły nas całe upalne lato, w naszym przypadku całe lata młodości, u kresu ciasno złożone w fałdy. Zmarszczki, boczki, mają nam to przypominać. I zamiast ze swoim także starszym mężem zasuszać się przed ekranem telewizora, usiądźcie wygodnie na łóżku, weźcie olejek i nawzajem smarujcie swoje ciała. Róbcie coś dobrego, święto dla swojej skóry i miejcie jeszcze przyjemność z wzajemnego dotykania.
My kobiety często boimy się starości i niejednokrotnie mocno angażujemy w powstrzymanie tamy napierającej siły zmian w organizmie. Myślimy, „trzeba tu bezwarunkowo wkroczyć z poprawkami. Proces starzenia opóźnić, zmodyfikować jego bieg”. A zza szyb kiosków, niby z okienek piernikowej chatki Baby Jagi, uwodzicielsko kuszą coraz to nowe kuracje wiecznej młodości. Natomiast mężczyźni często maskują swój strach i nieraz zdarza się im ucieczka przed tym lękiem za pomocą zmiany partnerki na dużo młodszą lub jednorazowych skoków w bok, aby przekonać się że jeszcze jesteśmy atrakcyjni w łóżku i nie straszna nam andropauza.
My łatwiej dajemy się omamić i wciągnąć w wir podtrzymywania resztek lata naszego życia, co za tym idzie; próby renowacji naszej fasady i modelowania, rzeźbienia naszego opakowania duszy. Często są to akrobatyczne popisy na linie bez siatki zabezpieczającej. Młoda za każdą cenę! Zaczynamy od mikrodermabrazji, mezoterapii igłowej, endermomasażu, liposukcji, makijażu permanentnego, wybielania zębów, a raczej już wstawiania implantów, botoksu na lwią zmarszczkę i nie tylko.. . Nieustanna chęć korygowania, poprawiania natury. Wszelkie cuda nowoczesnej techniki. Wszystko fajnie, jeśli potrzebujemy tego. Jeśli nie dogadaliśmy się ze swoja głową. Warto dbać o siebie, ale nie fiksować, a nakłady finansowe, czasowe.., powinny być współmierne do reszty: rozwoju zainteresowań, pasji, duchowości.. .
Sfera cielesna jest osłoną, opakowaniem, naczyniem, zawierającym substancje człowieczeństwa. Niewątpliwie rozsądnie jest troszczyć się o to naczynie, dbać o nie, ale ono li tylko nie może być naszą tożsamością. Zajrzyjmy do środka, gdzie chroni się nasza dusza i rozum.
Dlaczego tak lekce sobie ważymy to, co będąc ludźmi posiadamy jako jedyny gatunek stworzenia: siły duchowe, wolną wolę, świadomość i intelekt! Bunt przeciwko upływowi czasu, przeciwko przemijaniu to droga donikąd, musi zakończyć się porażką. Nie możemy całej energii kierować na to, aby pielęgnować i chronić swoją zewnętrzną powłokę, w nadziei, że uda się powstrzymać coś, czego powstrzymać się nie da; PRZEMIJANIA.
Życie jest skazane na przemijanie. Ignorowanie tego faktu oznacza obracanie całej naszej energii na płynięcie pod prąd!
Twoje szczęście wymalowane jest w głowie, sercu, nie na skórze. Ciesz się każdą chwilą. Nie bój się tego etapu. Uśmiechnij się, kiedy przyjdzie.
Kochani życzę Wam, abyście na koniec każdego dnia, nie poczuli, że był złym czasem, który nie powinien u Was mieć miejsca (ja czułam to w tę niedzielę).