Temat, który poruszę siedział głęboko, na dnie serca w ciemnych zakamarkach. Taki nie do ruszenia. W tej chwili, w jednej sekundzie podjęłam się leciutko pokazania na świat, a to za sprawą Moniki z bloga „Polka Polce” i Pawła z bloga „Zwykły tata” (polecam). Dość często komentuje ich posty i ostatnio było o mężczyznach. Jakimi bywają mężami, partnerami, ojcami.
Podejrzewam, że jeżeli nie każdy, to zdecydowana większość z nas chce dobrze dla swojego związku, rodziny. Mój pierwszy mąż także. Mamy różne wyobrażenia, jak powinno być u nas. Mówimy, „w moim domu nie będzie disco polo, ogłupiających programów reality show, uroczystości dzieci zakrapianych alkoholem, oglądania filmideł typu „Kevin sam w domu”, bo wszyscy oglądają. Za to wprowadzimy miłość do czytania i muzyki poważnej,, itd. itd.. . Czegoś oczekujemy od życia i to dobrze. Teraz potrzebujemy współtwórcy naszych planów, czyli partnera: żony lub męża. Człowiek nawet mądry, solidny, dobry.. może swoim chceniem i wizją świata zepsuć wiele, jeśli nie idzie ona w parze z drugim i nie wybierze adekwatnych do materiału metod. Trzeba brać pod uwagę ukochaną/ukochanego i nie forsować na siłę swojego patrzenia na świat, uważając, ze mamy monopol na mądrość. Czasem pozwolić sobie na „luz w gaciach”.
Jeszcze raz powtórzę – ” Chcesz wejść w dobry związek, to najpierw odpowiedz sobie na pytanie – Dokąd zmierzam? A dopiero później – Kto tam ze mną pójdzie”? Poznajemy człowieka, podoba się nam fizycznie, w miarę dobrze rozmawia, czyli dość często rozumiemy się, a poruszane tematy czujemy podobnie. Przynajmniej nie diametralnie różnie, np. on uważa, że w wyborach politycznych należy brać udział i bezwolność obywatelska wraz z brakiem zainteresowań tym tematem jest niepatriotyczna i szkodliwa. Wy czujecie tak samo. Już pierwszy punkt zbieżny i kiełkuje myśl – „fajny jest, taki z mojej półeczki”. A to dopiero igła w stogu siana. W miarę upływu wspólnie spędzanego czasu, później zamieszkania na próbę, z każdym dniem, dziwnie kiełkuje z goła odmienna myśl – „On/Ona nie jest z mojej półeczki myślowej, jak to się stało, że jesteśmy tu razem. Co ja tu z nim/z nią robię”? Idziemy w swoje strony. Każdy w inną. I mamy kolejnych singli. Świat usiany jest nimi. Za moich czasów, czyli za króla Ćwieczka, tak nie było. A niechby który chłopak, syn oświadczył, że zamieszka wspólnie z dziewczyną dla próby. Dostałby od mamy wałkiem po łbie, a dziewczę śmiertelnie obraził, za brak szacunku. Pobierali się i męczyli, w większości trwali latami, tak jak ja 19 wiosen i troje dzieci. Było potomstwo, czyli przyszłość narodu.
Nie oceniam, czy było dobrze, czy źle. Nie o to mi chodzi.Właśnie coś sobie uświadomiłam. Zdałam sprawę, że gdybym urodziła się 30 lat później, do dziś byłabym singielką, bez ” znaczącego epizodu zwanego mężatka” i może z jednym dzieciątkiem z wpadki. Choć i tego nie jestem pewna, bo zabezpieczona hormonalnie i nie tylko.
Przyszła pora na malutki obrazek rodzajowy z życia wzięty, coby lepiej zrozumieć mój przekaz słów do Was – „Powrót taty do domu”.
Pobrali się. Ona nie kochała go, nawet nie specjalnie lubiła. Była w ciąży. On jak później powiedział, zobaczył w niej dobrego człowieka, z którego można ulepić właściwą, wartościową osobę. I lepił!! Bez pardonu twardo dłutem, młotem.. Bała się okropnie wstydu panny z dzieckiem. Już od kilku lat cała rodzina wbijała szpilę, że stara panna(27 lat), a powinna jako mężatka rodzić dzieci, a nie tylko studia i czas przelatujący przez palce. Skromna, cicha, wstydliwa, życzliwa i naiwna. Z domu bardzo religijnego myślała, że to grzech interesować się erotyką. Zielona gąska. Lekko bezwolna, spolegliwa. Taka mała ufna kózka z kompletnym brakiem wiary w siebie!!! Mężczyzna wykształcony, zarozumiały, patrzący z wyższością na wszystkich głupców. Kto nie z nim, ten głupiec i nie warto zajmować sobie głowy. Nauczyła go tego mama. Jako mały chłopiec nasłuchał się śmiechów i wyzwisk, że kaleka, że kulas.. . Bronił się myślami, że to głupcy i nie warto zaprzątać sobie nimi głowy. Życie zrobiło go zimnym, a zwłaszcza twardym. No i mamy przypadkowe połączenie tych dwojga ludzi.
Trzecie dzieciątko, urocza dziewczynka miała wówczas około sześciu lat. To były same początki tasiemca filmowego „Klan”. Siedzą sobie z mamą na kanapie w taty pokoju, bo tam był telewizor. A oglądać wolno było tylko programy przyrodnicze i historyczne. Teraz to rozumiem, mądry nakaz. Ale jednak nakaz. Teraz to ja nawet telewizora w domu nie mam, ale wtedy była to nieliczna rozrywka, coś miłego w kieracie. Tata z politechniki wracał bardzo późno i domownicy spokojnie jeszcze egzystowali. Rozsiadłyśmy się jak w kinie równiutko jedna obok drugiej na kanapie, a tu zgrzyt klucza w zamku. Serce zamarło, nogi zrobiły się z waty. Dziecko zastygło w bezdechu, a matka ze strachu nie mogła ruszyć się do pilota. Zostały przyłapane na czymś, czego w tym domu nie wolno było. I tego złamania zakazu nijak nie można wytłumaczyć. Bo jak usprawiedliwić marnowanie czasu na głupoty nic niewnoszące, jak „Klan”. Zawsze kazał podawać minimum 3-4 argumenty na swoja obronę.
Wszedł, a one jak kamienie bez życia.
Pierwsze odezwało się dziecko – „Mamusiu i co my teraz zrobimy”?
Padła spokojna (na ile tylko mogła) odpowiedź matki – „Zrobimy tatusiowi kolację”.
Nadal nie ruszają się. On milczy. Córeczka w płacz i dalej głośno mówi;
– „Ale co my zrobimy, przecież oglądamy telewizję”.
Tak strasznie zrobiło mi się jej żal, że zbudziła się we mnie lwica, taka malutka, ale na tyle, aby wziąć dziecko za rączkę i wyprowadzić do kuchni. Chlipała przestraszona i zawstydzona sytuacją. Uklękłam, przytuliłam mocno mówiąc, że nie zrobiła niczego złego.
Wszystko to było chore. Powinnam była nie nastawiać telewizora, a Okruszek nie przyleciałby, nie usiadł wtulony w mamę. Naraziłam ją na nieprzyjemność, na strach. Wtedy nie zastanawiałam się nad tym. Chciałam po pracy poleniuchować siedząc bezczynnie gapiąc się na nowy, krótki półgodzinny filmik.
To jest tylko jeden z cieni mego życia małżeńskiego, rodzinnego. Nie wolno było czytać babskich głupich gazetek typu „Przyjaciółka”.. . Za to prenumerował żonie „Świat nauki”, „Wiedzę i Życie”, a dla osłody „Poradnik domowy”. Lubię go do dziś i często kupuję w kiosku. Słuchać byle jakiej muzyki z głupimi słowami, za to uczęszczać do filharmonii na koncerty. Należało przychodzić dobrze merytorycznie przygotowaną do rozmowy używając prawidłowej polszczyzny i mieć kilka argumentów przemawiających na korzyść, gdy czegoś oczekiwałaś. Zawsze bałam się iść na rozmowę. Jedzenie bezwartościowych smakołyków i oglądanie programów telewizyjnych dla rozrywki, to był zapłon lontu bomby rodzinnej.
A przecież ten człowiek nie chciał źle, tylko miał swoje wyobrażenie związku i przekonanie, że ma monopol na mądrość, wiedzę i tak ma być jak on zarządzi. A zamordyzm jest najczęściej skuteczny. I może udałoby się to do końca bez rozstania, gdyby tylko kobieta taką kruchą, wrażliwą nie była, bardziej dzielną, tupiącą czasem nóżką. A tak za często poduszka mokrą była. Płakała i mówiła sobie – „Dlaczego nikt nie powiedział mi, że małżeństwo, to taki trud”? A że kobieta” przestraszone ciele mele” to i wychowywanie po swojemu udało się. Ulepić na nowo do ładnej powłoki cielesnej.
W sumie to za wiele jestem mu wdzięczna. Za miłość do muzyki poważnej, za przeczytanie wartościowych książek. Za stracenie wiary, że rodzimy się, aby być także szczęśliwymi ludźmi. Łatwiej mi wtedy było żyć, kiedy nie oczekiwałam, że spotka mnie coś miłego (a ostatnio spotyka bardzo często). Wykuł swoje zdanie w mojej głowie – ” A kto ci powiedział, że masz być szczęśliwa”!? Dziękuję mu za to, że dał mi dach nad głową w najpiękniejszym mieście, Gdańsku. I najważniejsze – za dar, DZIECI!!! To bardzo mądry człowiek, tylko wybrał złą metodę do tak wrażliwego materiału, jak ja. Uzyskał wiele, ale za jaką cenę. Wdziałam go wczoraj. Zdziwiło i mile zaskoczyło mnie samą – poczułam się mądrzejsza, a przynajmniej nie, jak zawsze głupsza. Stałam pewna siebie, elokwentnie, śmiało wypowiadająca się.. Zadbana, radosna, z mocą i energią. Już się nie boję.
Pomyślcie o sobie, czy z Wami łatwo mają bliscy, czy nikt nie boi się Was? Czy obraliście właściwą metodę dla uzyskania odpowiedniego celu? Dobranoc, zmykam do łóżeczka. Kleoś dawno je grzeje.



